Macierzyństwo i poród oczami położnej (wywiad!)

Przyjście na świat dziecka jest dla każdej matki czymś magicznym. Chwila kiedy pierwszy raz tuli się swój Skarb jest czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Jednak czy:

zastanawiałaś się kiedyś jak to wszystko jest widziane oczami położnej?

O pracy, uczuciach i emocjach położnej porozmawiałam z – Marią Lepucką –  wrocławską położną z wielką pasją i 7-letnim doświadczeniem w zawodzie.

maria-lepucka-poloznaCzy od zawsze wiedziałaś, że chcesz być położną? Dlaczego akurat wybrałaś taki zawód?

Maria Lepucka: Studia położnicze wybrałam pod wpływem impulsu. Zbliżał się czas matur, musiałam sprecyzować swoje cele życiowe – interesowała mnie genetyka, biologia,  medycyna. W końcu zupełnie przypadkowo trafiłam na opis zawodu położnej w „poradniku maturzysty” i po raz pierwszy poczułam, że znalazłam coś, co naprawdę chciałabym robić. Wcześniej chyba nawet nie zastanawiałam się kim jest położna i czym się zajmuje. Zaczęłam szukać informacji na ten temat, dowiedziałam się, że studia są ciekawe, chociaż niełatwe, a praca bardzo odpowiedzialna i nieadekwatnie opłacana ale daje ogromną satysfakcję, dużo samodzielności i poczucie, że robisz coś naprawdę wyjątkowego. Właśnie wtedy zdecydowałam, że chcę towarzyszyć kobietom i ich rodzinom na różnych etapach ich życia.

Jesteś swego rodzaju aniołem stróżem, pomocną duszą. Czy poznałaś takie kobiety, pary, które odnalazły w Tobie nie tylko fachową pomoc, ale także przyjaciółkę i z którymi masz kontakt do dzisiaj?

ML: Pary czasem kontaktują się ze mną jeszcze jakiś czas po narodzinach dziecka, daję im taką możliwość. Jednak moja praca nie jest dobrą okazją do nawiązywania prywatnych znajomości. Kobiety, które spotykam oczekują konkretnej pomocy, wsparcia, informacji, a ja bardzo skupiam się na nich i ich potrzebach, swoje życie prywatne zostawiam za drzwiami. Jednak kontakt kobiety z położną jest zwykle nieco inny niż np. z lekarzem. Odnoszę wrażenie, że w kontakcie ze mną są swobodne, potrafią powiedzieć dużo więcej, szukają nie tylko informacji ale też wsparcia, motywacji, czasem pocieszenia. To z jednej strony miłe, kiedy ktoś darzy cię zaufaniem, a z drugiej jest to duża odpowiedzialność i wyzwanie. Tej specyficznej relacji nie nazwałabym przyjaźnią ale zdecydowanie jest ona wyjątkowa.

Czy zdarzyło Ci się wzruszyć podczas jakiegoś porodu?

ML: Tak, podczas każdego, w jakim miałam możliwość uczestniczyć. Ale chyba największe wrażenie zrobił na mnie pierwszy poród, jaki w ogóle zobaczyłam, kiedy byłam jeszcze studentką położnictwa. To był piękny poród rodzinny. Tamta kobieta rodziła w towarzystwie męża, który cały czas ją wspierał. Kiedy widać było główkę dziecka, stałam jak zahipnotyzowana, patrzyłam jak obniża się z każdym skurczem coraz bardziej. Kiedy noworodek wziął pierwszy wdech i zaczął krzyczeć czułam, że biorę udział w czymś wyjątkowym – właśnie nowy człowiek pojawił się na świecie, a ja widzę pierwsze sekundy jego życia. Wzruszeni rodzice tulili malucha, płacząc ze szczęścia. Rozkleiłam się i płakałam razem z nimi. To zresztą zdarzyło mi się później jeszcze wiele razy.

A według Ciebie co jest najtrudniejsze w pracy położnej?

ML: Ta praca kradnie nam życie prywatne, pochłania całkowicie. Często odbija się to na rodzinie, znajomych. Są położne, przyjmujące porody w domu biegnące natychmiast na każde wezwanie i te pracujące w szpitalach na 12 godzinnych dyżurach, w weekendy, w Sylwestra i święta, kiedy wszyscy są z rodzinami. Nie zaplanują sobie kursu języka dwa razy w tygodniu i jogi w środę na 18, bo mają bardzo nieregularny i obciążający rytm pracy.

Jak Ty sobie z tym radzisz? Bo jak każdy z nas też masz przecież swoje życie, z dala od pracy?

ML: Aktualnie nie pracuję w systemie dyżurowym, jednak czasem muszę zmienić plany na popołudnie, odwołać spotkanie i pójść do pracy, bo koleżanka akurat się rozchorowała. Nawet kiedy jestem w domu moje pacjentki często do mnie dzwonią, bo mają problem czy pytanie. Poza tym prowadzę bloga, który pochłania mnóstwo mojego czasu, energii i kreatywności. Chciałabym, aby Polki czerpały wiedzę z pewnych źródeł, np. tą, dotyczącą macierzyństwa – od położnych. Dlatego dzielę się nią z moimi czytelniczkami. Oczywiście nie można żyć tylko pracą. Dla mnie doskonałym sposobem na oderwanie się od pracy jest sport, a gdy czas na to pozwoli, także podróże – moja druga pasja, zaraz po położnictwie.

W każdym zawodzie pracownik musi posiadać pewne cechy, aby mógł dobrze i efektywnie wykonywać swoją pracę. Gdybyś mogła wybrać 3 najważniejsze cechy jakie powinna mieć osoba pracująca na stanowisku położnej to jakie byś wskazała?

ML: Powinna być empatyczna, samodzielna i ambitna. Empatia jest potrzebna, bo każda kobieta jest inna i inaczej reaguje na różne sytuacje zwłaszcza takie jak poród, badania, ingerencje, którym często towarzyszy ból i lęk. Umiejętność wczucia się w czyjąś sytuację, zrozumienia jej, daje nam więcej cierpliwości i czyni bardziej tolerancyjnymi, otwartymi na drugiego człowieka.

Położna wykonuje samodzielny zawód, dlatego samodzielność jest niezbędna. Dzięki temu może podejmować szybkie decyzje i daje większe poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie spoczywa na niej ogromna odpowiedzialność. I tym sposobem dochodzimy do trzeciej ważnej cechy- czyli ambicji. Ambitna położna stawia sobie wciąż nowe cele zawodowe, ciągle się dokształca i doskonali, aby wykonywać swoją pracę na najwyższym poziomie. Szeroka, aktualna wiedza jest tu bezcenna. Jesteśmy profesjonalistkami.

Ostatnio coraz więcej zwraca się uwagi na sposób przebiegania porodu, opieki okołoporodowej. Szerzone są hasła „rodzić po ludzku”, a także analizowane jest stwierdzenie dobrego porodu. Jak Ty zdefiniowałabyś określenie „dobry poród”?

ML: Dobry poród to taki, który toczy się w swoim rytmie, zgodnie z naturą, bez zbędnych ingerencji. To także poród w poczuciu bezpieczeństwa, spokojnej, przyjaznej atmosferze i z poszanowaniem przychodzącego na świat człowieka. Poród to współpraca mamy i dziecka. To także trudne wyzwanie ale warto je podjąć, a po wszystkim powiedzieć „jestem niesamowicie silna, dałam radę urodzić dziecko, czy jest cos bardziej niesamowitego”?

Poród jak sama wspomniałaś to wyzwanie, to ogromne zmęczenie, ból dochodzący do granic wytrzymałości. W takich momentach człowiek jest nieprzewidywalny, skłonny do zachowań, których w normalnych okolicznościach pewnie by się wstydził. Powiedz czy zdarzyło Ci się być świadkiem jakiegoś dziwnego, nietypowego zachowania kobiet podczas porodu?

ML: Wiele historii na ten temat pewnie opowiedziałyby położne, pracujące od dawna na blokach porodowych. Ja pamiętam raczej takie typowe zachowania jak oskarżanie partnera o wszelkie nieprzyjemne i bolesne doznania czy próby szantażu wobec personelu medycznego. Na tym tle raczej nietypowe było zachowanie kobiety, rodzącej w kompletnej euforii, która była bardzo pobudzona, aktywna i cały czas się śmiała w radosnym oczekiwaniu na dziecko. Wyglądała, jakby skurcze w ogóle nie robiły na niej żadnego wrażenia. Pamiętam także rodzącą, która zapowiedziała, że „wszystkich nas pozwie do sądu”, bo… poród jest męczący. Oberwało się dwóm położnym, ginekologowi i anestezjologowi, a nawet studentom. Po porodzie uznała, że „nie było tak źle”. Zazwyczaj wielu szczegółów po wszystkim się nie pamięta. Ale może to i lepiej?

To fakt. Mi mąż też wiele opowiadał już po wszystkim. Nie sądziłam, że mogłabym na niego krzyczeć, ale wracając do tematu czy uważasz, że to dobrze, że kobiety teraz mogą zdecydować się na poród rodzinny? Jakie postrzegasz relacje między partnerami?

ML: Moim zdaniem dobrze, że jest taka możliwość jak poród z bliską osobą. Jednak powinna być to osoba, która naprawdę chce brać udział w porodzie i wspierać rodzącą, a nie partner, zmuszony szantażem emocjonalnym mimo, że nie czuje się dobrze w tej sytuacji. Wiele zależy od relacji miedzy partnerami, od tego, na ile swobodnie czują się w swoim towarzystwie. Dobrze też, aby para, która chce rodzić razem była do tego przygotowana, na przykład poprzez udział w dobrej szkole rodzenia. Bliska osoba potrafi być niesamowitym wsparciem i motywacją.

Ty oprócz tego, że pracujesz w szpitalu jako położna, bierzesz udział w spotkaniach dla kobiet w ciąży, prowadzisz bloga, w którym poruszasz tematykę ciąży, porodu, wczesnego macierzyństwa, masz też swój fanpage na facebooku dotyczący powyższych zagadnień. W tym wszystkim, w Tobie odnajduję niesamowitą pasję, satysfakcję z wykonywanej pracy. Powiedz czy tego da się nauczyć? Czy bez tej pasji, zaangażowania można dobrze wykonywać ten zawód?

ML: Bez pasji można jedynie poprawnie wykonywać niektóre obowiązki zawodowe, można dobrze zrobić zastrzyk, wykonać badanie, zinterpretować jego wynik. Ale nie można być dobrą położną, taką, do której kobieta będzie miała zaufanie i przyjdzie z każdym problemem. Bo praca położnej to nie tylko opieka medyczna, ale także edukacja, wsparcie psychiczne, emocjonalne, motywowanie, tworzenie atmosfery zrozumienia i zaufania. Wiele kobiet zwraca się do położnej z problemem, który miały obawy poruszyć w gabinecie lekarza np. ze względu na skrępowanie czy bardzo „medyczne” (żeby nie powiedzieć przedmiotowe) podejście do pacjentki.

Większość rzeczy, które robię wynika z pasji – to dlatego prowadzę stronę internetową dla kobiet, blog, bezpłatne porady i spotkania w ramach Akcji Dobre Ręce Polskich Położnych. Praca zarobkowa to jedynie mały procent mojej aktywności jako położna ale przynosi mi nie mniej satysfakcji.

Bardzo dziękuję za rozmowę i chęć podzielenia się ze mną i z moimi czytelnikami swoim doświadczeniem. Dziękuję, że opowiedziałaś nam jak wygląda Twoja praca, codzienność i jak ważne jest mieć ambicje i nieustanną chęć uczenia się i doskonalenia swoich umiejętności.

Zachęcam do odwiedzenia bloga położnej Marii Lepuckiej: www.feminasum.pl

Wczułaś się trochę w rolę położnej? A może też nią jesteś? Swoje spostrzeżenia możesz zostawić w komentarzu poniżej 🙂

Najpewniej zainteresuje Cię też: